Społeczność

Michał Listkiewicz: Wracamy do pięknych tradycji!

Kiedyś weekendy na Konwiktorskiej były świętem. Bywało, że spędzało się na K6 całą sobotę i niedzielę z krótką przerwą na nocleg w domu.

Zaczynały koszykarki w sobotnie wczesne popołudnie. Armada legendarnego Bohdana Bartosiewicza gromiła rywalki, a że nasze panny były też urodziwe, hala pękała w szwach. Miejsca na balkonie trzeba było zajmować już obiadową porą, spóźnialscy skazani byli na stanie w trzecim rzędzie. Po przeważnie zwycięskim meczu pań na parkiet wbiegali koszykarze. Zawsze w ligowej czołówce, zawsze niesieni szalonym dopingiem kibiców. Kapitan „Bill” Nowak wyprowadzał na boisko genialnych kolegów, wicemistrzów Polski w 1976 roku. 

Po koszykarskim dwumeczu studziliśmy emocje w pobliskim barze „Pokusa”, która była mekką kibiców Polonii. Nazajutrz rano boks. Legendarny spiker Zdzisio Sięga, na co dzień pracownik Ministerstwa Komunikacji i perkusista w restauracji „Kameralna”, tworzył magiczny nastrój. Gdy nasi pięściarze awansowali do drugiej ligi, w ringu przy K6 spłonął kapelusz kierownika sekcji red. Tadeusza Miedzianowskiego. 

Piłkarze rozgrzewali się między krzakami przed głównym budynkiem, bo nędzną murawę głównego boiska trzeba było oszczędzać. Takie to były romantyczne czasy. Kibice Polonii byli jedną wielką rodziną. Dziś wracamy do pięknych tradycji, kibicujemy naszym cudownym koszykarkom, wracającym do czołówki koszykarzom, wciąż kochanym przez kibiców piłkarzom. 

Pamiętajmy, że Polonia to nasz klub z wielkimi tradycjami i Wy jesteście spadkobiercami wielkich kibicowskich tradycji.

Michał Listkiewicz

Zobacz więcej w tej kategori