Mieczysław Czajkowski był jednym z czołowych zawodników Polonii Warszawa lat dwudziestych XX wieku, reprezentantem Polski. Z powodu bogactwa wybitnych piłkarzy w tym okresie historii Czarnych Koszul, jego postać pozostaje nieco zapomniana. Warto więc przypomnieć sylwetkę tego zawodnika, który do Polonii trafił w 1922 roku. Wcześniej występował krótko w barwach 1 Pułku Piechoty Legionów Wilno (1921-21) i Korony Warszawa (1921-1922).
Kariera klubowa
Sezon 1922 dla Czajkowskiego był bardzo dobry, prawy obrońca warszawskiej Korony na boisku radził sobie wyśmienicie. Zawsze czujny na swoim stanowisku, szybki w grze destrukcyjnej, likwidował ataki przeciwników, stając się zaporą nie do przebycia. Taka wspaniała postawa na boisku zaprocentowała powołaniami do reprezentacji Warszawy, w której to barwach pokazywał swój kunszt obronny nawet w potyczkach z zagranicznymi przeciwnikami, takimi jak węgierski Törekvés. „Przebój Weizera unicestwia Czajkowski” – podawały „Wiadomości Sportowe” (nr 21, 31.07.1922, s. 11).Taka gra nie mogła pozostać niezauważona przez mistrza stolicy i już wkrótce zasilił on barwy Polonii Warszawa.
Pierwszy sezon w barwach Czarnych Koszul to mistrzostwo w rozgrywkach warszawskiej klasy A, gdzie Czajkowski był wyróżniającym graczem. „Posiada bezsprzecznie duże walory: tackling, siłę fizyczną, dobry wykop i odwagę. Gracza tego gubi jednak organiczny brak startu i biegu oraz tracenie głowy w gorących sytuacjach podbramkowych” – pisał „Przegląd Sportowy” (nr 26, 28.06.1923, s. 13). Następnie Polonia przystąpiła do rozgrywek w finałach mistrzostw Polski, w których zajęła 3. miejsce. Spotkania z mistrzami Wilna i Lublina to dla Polonii była gra do jednej bramki, a prawdziwa walka o mistrzostwo grupy zaczęła się dopiero w meczach z lwowiakami. Niestety Pogoń okazała się dla polonistów za silna i przegrali z nią oba mecze. „Natomiast Czajkowski w obronie swą ofiarną grą zasłużył na uznanie” – podała „Rzeczpospolita” (nr 227, 20.08.1923, s. 4, wydanie wieczorne).
Kolejny sezon to dla Polonii ponownie zdobycie mistrzostwa Warszawy. Zebrane wcześniej przez Czajkowskiego doświadczenie procentowało, tak jak w meczu z Legią: „Obustronne ataki rozbijają się o dobrze usposobionych obrońców, zwłaszcza Czajkowskiego po dłuższym wypoczynku tamuje przejście atakom Legii” („Nasz Przegląd” nr 295, 26.10.1924, s. 4). Niestety PZPN podjął decyzję, aby z powodu igrzysk olimpijskich w Paryżu gier o mistrzostwo Polski nie rozgrywać, przenosząc je na rok następny. Polonia i inne kluby grały tylko mecze towarzyskie. O grze Mieczysława Czajkowskiego czytamy np. w relacji z meczu z niemieckim Luckenwalde BV Berlin: „Przed przerwą gra staje się coraz jałowsza, sypią się jeden po drugim 3 kornery dla gości, czem wreszcie do pasji doprowadzony Czajkowski, chcąc dać przykład swemu napadowi, strzela z backa aż do bramki przeciwnika. Nieszczęście jednak chciało, że bramkarz wyjątkowo przytomnie obronił” („Gol” nr 2, 22.04.1924, s. 10).
Rywalizację w finałach mistrzostw Polski 1925 Czarne Koszule rozpoczęły od zwycięstwa z Wartą Poznań 3:2 a „Polonia miała najlepsze ,,trio” w obronie: Gross w bramce robił wrażenie rutynowanego gracza, a fortuna sprzyjała mu przy tym nadzwyczajnie. Pewność bramkarza udzieliła się obrońcom Czajkowskiemu i Bułanowowi II. Grali oni ofiarnie, czysto wykopując każdą piłkę, a niejednokrotnie zapędzali się do pomocy, która to linja drużyny była tym razem bodaj najsłabsza” („Kurjer Warszawski” nr 96 – 06.04.1925, s. 15, wydanie wieczorne). Tak wspaniale rozpoczęte mistrzostwa rozbudziły w zawodnikach i w kibicach apetyt na sukces, jakim miało być mistrzostwo Polski. Niestety czar szybko prysł i Polonia kolejne trzy mecze – rewanż z ,,warciarzami” i spotkania z TKS Toruń – przegrała, zajmując ostatnie miejsce w grupie.
W roku 1926 obrona mistrzostwa Warszawy dla Polonii była bardzo trudna, bo Warszawianka cały czas deptała jej po pietach, chcąc zdobyć po raz pierwszy upragnione mistrzostwo. Nawet dodatkowy mecz, zakończony wysokim remisem 5:5 nie wyłonił zwycięzcy, dopiero dogrywka rozegrana w nowym terminie dała Polonii skromną wygraną 1:0. Cegiełkę do tytułu dołożył też Czajkowski, którego w obronie cechowała pewność siebie, wyśmienity, celny wykop inicjujący ofensywne akcje drużyny. Posiadał także piekielnie silne uderzenie. Gdy zachodziła potrzeba, to brał sprawy w swoje ,,nogi”, przeprowadzając szybkie dryblingi, aby w końcowej fazie oddać celny strzał, jak np. w meczu z Varsovią. „Ładną bramkę dla Polonji zdobył z dalekiej odległości Czajkowski” – pisał „Kurjer Warszawski” (nr 128, 11.05.1926, s. 14, wydanie wieczorne). Niestety nie dane było Czajkowskiemu wystąpić w finałach mistrzostw Polski, jego miejsce w składzie Polonii na prawej obronie zajął Mieczysław Miączyński. Nie przyczynił się więc w tej fazie rozgrywek do zdobycia wicemistrzostwa Polski.
Ostatni rok w pierwszej drużynie Polonii Warszawa to debiut w nowo powstałej lidze. Przed rozpoczęciem sezonu „Przegląd Sportowy” (nr 10, 12.03.1927, s. 6) podał bardzo dobrą informację dla kibiców klubu: „Czajkowski, obrońca Polonii, który na jesieni przechodził ciężkie zapalenie opłucnej, powrócił zupełnie do zdrowia i ma zamiar nadal uprawiać piłkę nożną”. Lecz była to już tylko gra w roli zastępcy grających w pierwszym składzie Stefana Jelskiego i Mieczysława Miączyńskiego. Jednak gdy już wychodził na boisko, to dawał z siebie wszystko, jak w meczu wyjazdowym z Ruchem Wielkie Hajduki. „W Polonji na wyróżnienie zasługuje Czajkowski w obronie” – pisał katowicki dziennik „Polonia” (nr 216, 08.08.1927, s. 5).
Mieczysław Czajkowski, nie mieszcząc się już w składzie pierwszej, ligowej drużyny Polonii, grywał w jej rezerwach, które występowały wtedy w rozgrywkach warszawskiej klasy A. Polonia Ib była wielokrotnie wzmacniana graczami pierwszej drużyny, jednak nie odniosła większych sukcesów. „Marymont – Polonia Ib 4:2. Do tego meczu Polonia wystąpiła z 4 graczami ligowymi (Seichterem, Lothem IV, Czajkowskim i Zimowskim), pomimo to Marymont potrafił wygrać” – pisał „Robotnik” (nr 161, 10.06.1929, s. 3). Na zakończenie kariery przeniósł się do AZS Warszawa, gdzie wspólnie z byłymi polonistami Rudolfem Hylą i Romanem Bułanowem III tworzyli doświadczony trzon zespołu, zdobywając w roku 1932 mistrzostwo klasy A.
W reprezentacji Polski
Jesienią 1925 roku nasza reprezentacja udała się na tournée do Estonii, gdzie rozegrała dwa mecze. Pierwszy z kadrą Tallina, drugi z reprezentacją Estonii. Nowy kapitan związkowy PZPN Tadeusz Synowiec na ten wyjazd powołał wyróżniającego się w barwach Polonii Mieczysława Czajkowskiego. W meczu z reprezentacją Tallina wspólnie z doświadczonym zawodnikiem Czarnych Lwów Filipem Kmicińskim tworzyli linię obrony, nie pozwalając gospodarzom na zbyt wiele. „Rewel kombinuje ładnie, w polu dobry jednak pod bramką niezdecydowany. Przy tym obrona Czajkowski i Kmiciński nie dopuszczają prawie do strzału” – relacjonował „Stadjon” (nr 37, 09.09.1925, s. 15). Przystąpił do tego spotkania bez tremy, skoncentrowany na swoim zadaniu, aby likwidować ataki gospodarzy i nie dopuszczać ich pod polską bramkę. Z tego zadania wywiązał się znakomicie. „Najmilszą niespodziankę sprawił Czajkowski, stanowił on dla przeciwnika zaporę nie do przebycia” – oceniał „Kurjer Sportowy” (nr 27, 09.09.1925, s. 3). Mecz Polska wygrała 3:0.
Debiut zawodnika Polonii już w oficjalnym meczu reprezentacji Polski nastąpił następnego dnia, 2 września 1925 roku. Jego partnerem w obronie był tym razem Ludwik Gintel z Cracovii. Spotkanie rozpoczęła Polska z wielkim animuszem i wolą walki, przeprowadzając pod bramką Estończyków groźne sytuacje, lecz ani Scheiter, ani Kałuża nie potrafili zamienić ich na bramkę. Na dodatek widać było, że arbiter był po stronie gospodarzy, pozwalając im w dalszej grze na zbyt wiele. „Gra staje się strasznie brutalną i Estonia ma lekką przewagę. Gintel i Czajkowski spisują się nieźle” – relacjonował „Stadjon” (nr 37, 09.09.1925, s. 16). W drugiej połowie obie drużyny walczyły zaciekle, lecz mecz zakończył się remisem 0:0. „Stadjon” (nr 37, 09.09.1925, s. 16) tak podsumował występ polonisty: „Czajkowski dobry, wyjaśnił kilka niebezpiecznych sytuacji”.
Te dwa dobre spotkania w wykonaniu Czajkowskiego zaprocentowały kolejnym powołaniem do drużyny narodowej w październiku, tym razem na mecze wyjazdowe do Turcji. Tam też wystąpił w dwóch spotkaniach, podobnie jak w Estonii oficjalnym i nieoficjalnym z kombinowaną reprezentacją Turcji. Spotkanie oficjalne rozegrano na stadionie w Stambule. Gospodarze już od razu po rozpoczęciu zmasowanym atakiem zaskoczyli naszych graczy, strzelając w 3 minucie gola. Po straconej bramce Polacy szybko się otrząsnęli i zaczęli błyskawicznie przeprowadzać ataki. W 23 minucie napastnik Wisły Kraków Adamek wyrównał. Po przerwie ponownie Turcy ruszyli do ataku, chcąc naszych graczy zaskoczyć jednak obrona Gintel z Czajkowskim oraz polski bramkarz nie dali się ponownie wyprowadzić w pole. Pod koniec meczu Sperling strzelił zwycięskiego gola.
Następnie 6 października na tym samym boisku reprezentację Polski podejmowała tzw. Turcja kombinowana. Czajkowski w tym meczu zagrał w obronie już nie z Gintlem, lecz z graczem ,,Białej Gwiazdy” Aleksandrem Pychowskim. Ta para obrońców miała za zadanie pilnowanie, aby bramkarz Görlitz miał jak najmniej pracy. Udało się to połowicznie, ponieważ Turcy zdołali dwukrotnie pokonać polskiego bramkarza. W odpowiedzi dwie bramki strzelił Wacław Kuchar i mecz zakończył się remisem 2:2. Tym spotkaniem Mieczysław Czajkowski pożegnał się z kadrą narodową.