Warto podpatrywać innych – Muzeum Widzewa
Pomysł Muzeum Polonii online powoli nabiera kształtów, zgłaszają się do nas osoby chętne by udostępnić nam swoje zbiory celem ich zeskanowania i oczywiście oddania właścicielom. Za co chcielibyśmy na łamach magazynu serdecznie podziękować.
Czas jednak mija i warto się przyjrzeć takim realnym inicjatywom. Jest ich kilka np. w Warszawie (stadion Legii), w Gdańsku (stadion Lechii) czy w Łodzi (stadion Widzewa). Placówka w mieście włókniarek powstała całkiem niedawno. Została otwarta 1 czerwca tego roku. To tym bardziej zachęciło nas do jej odwiedzenia.
W jedną z lipcowych sobót korzystając z polskich kolei udaliśmy się na łódzki stadion przy Al. Piłsudskiego. Niedaleko wejścia wita kibiców wielki pomnik z logiem klubu przypominający daty mistrzostw Polski zdobytych przez klub. Z tyłu tego monumentu jest wejście do muzeum. Już po otwarciu drzwi widać, że to jest nowa inwestycja klubu. Kilka elementów ekspozycji czeka na swoją kolej, ale zauważą to tylko niektórzy zwiedzający.
Całość została podzielona na cztery strefy. Pierwsza z nich – „Początek” – nawiązuje do początku XX wieku, kiedy powstawał klub, co podkreśla jej ciemnografitowy kolor. Druga strefa – „Stara hala” – przypomina starą halę sportową, a znajdują się w niej pamiątki dotyczące wszystkich sekcji Widzewa. Na jednym z ekranów można zobaczyć m.in. zdjęcia koszykarzy Widzewa. W trzeciej strefie – pod nazwą “Wielki Widzew” – umieszczono eksponaty z okresu począwszy od lat 70. do lat 80. Wchodząc do niej po lewej stronie zobaczymy gabloty z niektórymi trofeami Widzewa, co ma przypominać klimat dawnej kawiarni klubowej. Oprócz zdjęć pucharów czy programów z dawnych lat na jednym z mini-monitorów można posłuchać relacji z najbardziej emocjonującego meczu Widzewa z Legią w 1996 roku. W strefie czwartej „Stadion” prezentowana jest najnowsza historia Widzewa, gdzie w gablotach można zobaczyć piłkarskie stroje. Całość zajmuje tylko 100 metrów kwadratowych. Całkowity koszt inwestycji to blisko 400 tys. złotych. Warto przyjechać do muzeum i posłuchać opowieści jego kustosza – Tomasza Gawrońskiego – historyka (autora mi.in. książek o przedwojennym Widzewie), ale także swoistej chodzącej encyklopedii, bo to on latach 90. razem z bratem – obaj zwani „Bliźniakami” – prowadzili doping na trybunie pod zegarem. Nam zajęło to tylko 1,5 godziny, gdy normalnie powinno to być zaledwie 45 minut. A wszystkich tematów odnośnie do historii, działań marketingowych, planów zatrudnienia nowych osób, całkowicie nie wyczerpaliśmy.
Ta krótka wizyta w Łodzi, pokazuje jak daleka droga przed nami pomysłodawcami Muzeum Polonii. Ale warto próbować, by pamiątki po Polonii Warszawa nie zniknęły i nie wylądowały na … śmietniku
Robert Trzaska
(fot. autora)