Ludzie Polonii

Ciąg dalszy rozmowy z Jarosławem Popiołkiem – założycielem Fundacji Nasza Warszawa (cz. 3). Przestać tracić czas

Chcąc kontynuować rozpoczętą dwa miesiące temu rozmowę, nie bardzo wiem od czego zacząć – tak wiele nowych i pozytywnych spraw wydarzyło się od naszego ostatniego spotkania. A od czego Pan by zaczął?

A ja przekornie zacznę od rzeczy dla mnie niezbyt miłej, a nawet budzącej we mnie „dawne demony”, które – jak wcześniej sądziłem – odeszły już bezpowrotnie do niechlubnej przeszłości. Otóż, nie dalej jak trzy miesiące temu, cieszyłem się z zaufania i pełnomocnictwa, jaką obdarzyła mnie Rada Nadzorcza i Prezes SKK Polonia, a już miesiąc temu uznałem, że muszę z tej zaszczytnej i dającej mi dużo radości funkcji zrezygnować. Zacząłem bowiem odczuwać, a nawet otrzymywać sygnały, że wysoko postawionym urzędnikom naszego miasta nie podoba się moje zaangażowanie na rzecz budowy Hali Koszykarskiej, a także sposób, w jaki to robię – to znaczy, bez owijania w bawełnę, bez politycznej poprawności tylko jasno, zdecydowanie, konsekwentnie i wskazując kto w tej całej – ciągnącej się od dwudziestu lat – historii jest (nawiązując do Psalmu 23) Złym Najemnikiem, a kto Skrzywdzoną Owieczką. Uznałem więc, że – w sytuacji w której los i przyszłość SKK Polonia w dużej mierze zależy od przychylności magistratu – wielką nieodpowiedzialnością z mojej strony byłoby narażanie Prezesa Łukasza Tusińskiego na ewentualne retorsje ze względu na moją osobę i moje przekonania, którym jestem wierny od 20 lat i których nie zamierzam porzucić.

To dość zaskakujący zwrot sytuacji. Nie uważa Pan jednak, przepraszam za tak zadane pytanie, że przecenia Pan ryzyko ewentualnych działań odwetowych oraz – z całym szacunkiem – ważność swoich działań i swojej osoby wobec potęgi, jaką stanowi i dysponuje Miasto st. Warszawa?

Oczywiście, że tak uważam, ale zdecydowałem, że tym razem „będę dmuchał na zimne”. Nigdy o tym publicznie nie mówiłem, ale korzystając z okazji przytoczę jedno zdarzenie z grudnia 2011 roku, które – być może – zaciekawi sympatyków Czarnych Koszul, a także niech stanowi dla wszystkich pewne memento. Otóż podjąłem wtedy inicjatywę i poprzez moją Fundację Nasza Warszawa sfinansowałem i zorganizowałem Obchody 100-lecia naszego Klubu. Punktem kulminacyjnym była Jubileuszowa Gala, która odbyła się 19 listopada u Emiliana Kamińskiego w Teatrze Kamienica. Pan Emilian zresztą wziął bardzo aktywny udział w przygotowaniu naszej rocznicy, reżyserując i wystawiając sztukę Domana Nowakowskiego „Czarne Serca”, której premiera odbyła się właśnie w trakcie gali. Gala przebiegła bardzo uroczyście i godnie, a jedynym dysonansem był brak na niej – pomimo kierowanych zaproszeń – jakiegokolwiek przedstawiciela Zarządu Warszawy. W trakcie mojego wystąpienia odniosłem się do tej sprawy mówiąc, że – niestety – stosunek Władz Miasta do obchodzącego jubileusz stulecia Klubu najlepiej obrazuje ich nieobecność na Gali.

O sprawie natychmiast zapomniałem, natomiast okazało się, że zapamiętali ją inni i to ci, którzy 19.11 byli nieobecni (a mówi się, że podobno nieobecni nie maja racji). Otóż kilkanaście dni później wizytę panu Emilianowi Kamińskiemu na polecenie ówczesnej Pani Prezydent złożyła ówczesna Pani Rzecznik (nazwisk celowo nie podaję, ale zainteresowani mogą odszukać je w internecie) i przekazała, że jeśli moja noga jeszcze raz postanie w Teatrze Kamienica, to on będzie mógł zapomnieć o wsparciu Miasta dla jego teatru i miejskich dotacjach finansowych. Czyli jednak – przy całej nierównowadze sił – moja skromna osoba uznana została przez ówczesne władze za zagrożenie dla bezpieczeństwa, porządku publicznego i integralności naszego Miasta. Nigdy więc nie wiadomo i lepiej, żeby tym razem „przezorny był ubezpieczony”.

No to ładnie, ale czegoś tu nie rozumiem. Przecież w ostatnich wypowiedziach dla „Polonia Ole”, a także w gazecie „Po godzinach”, wypowiadał się Pan w samych superlatywach o obecnych Władzach Warszawy, ich pozytywnym podejściu i sympatii do naszego klubu, a w szczególności o wsparciu i pomocy ze strony pani wiceprezydent odpowiedzialnej za sport Renaty Kaznowskiej. Nazwał Pan ją nawet „orędowniczką” Polonii. Czy coś się zmieniło?

Mam nadzieję, że nie. Probierzem i papierkiem lakmusowym stosunku władz do naszego klubu będzie decyzja o zleceniu wykonania projektu budowlanego całego nowego kompleksu w celu uzyskania jak najszybciej pozwolenia na jego budowę. Zrozumiałe jest, że wybór ostatecznego modelu realizacji i pozyskanie finansowania wymaga nieco więcej czasu, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten czas przestać tracić, uruchamiając proces projektowy. Co do Pani Prezydent, którą znam i szanuję od kilkunastu lat i z którą współpracowałem przy wielu miejskich inwestycjach, zdania nie zmieniam i wiążę z jej osobą wielkie oczekiwania w stosunku do Polonii i inwestycji przy Konwiktorskiej. W moim bogatym portfolio współpracy z Zarządem Terenów Publicznych, którym kierowała Pani (wówczas) Dyrektor Renata Kaznowska, jako szefa Warbudu, a później Mostostalu Warszawa, znalazły się takie udane przedsięwzięcia, jak budowa przy Skwerze Hoovera budynku wystawowo-gastronomicznego w ramach modernizacji Krakowskiego Przedmieścia, rewitalizacja Placu Grzybowskiego czy budowa Fontann na Podzamczu. Mam nadzieję, że w przypadku Konwiktorskiej 6 będzie dokładnie tak samo i będziemy mogli wszyscy poruszać się po Nowym Mieście z odkrytą przyłbicą i podniesionym czołem.

Miejmy zatem nadzieję i przejdźmy do faktów, których w żaden sposób interpretować się nie da, bo są jakie są, i nic tego nie zmieni – Obchody 110-lecia KS Polonia Warszawa. Czy jako przewodniczący Komitetu Organizacyjnego może nam już dzisiaj powiedzieć na czym będzie polegać ich oficjalna część?

Wzorem wydarzeń sprzed dziesięciu lat chcemy, żeby ich kulminacyjnym punktem była Gala Jubileuszowa dnia 19.11 o godzinie 19:11. Wybrane zostało nawet już wstępnie miejsce – Teatr WARSawy przy Rynku Nowego Miasta. W zależności od warunków pandemicznych i frekwencji, która już zapowiada się imponująco – rozważamy nawet organizację „post-gali”, następnego dnia, dla sympatyków, kibiców, młodzieży i wszystkich chętnych. Bardzo chciałbym osobiście, żeby udało się zaktualizować i ponownie wydać album „100 lat KS »Polonia« Warszawa” pańskiego autorstwa, który był ozdobą roku jubileuszowego Stulecia. Są też inne pomysły, ale o nich będziemy mówić wtedy, gdy uda się zebrać odpowiednie fundusze. Bardzo liczę tutaj na dalszą dobrą współpracę z Urzędem Miasta, bo w tym względzie do tej pory układa się ona znakomicie, o czym najlepiej świadczy Honorowy Patronat, jakiego udzielił Obchodom 110-lecia Polonii Warszawa Pan Prezydent Rafał Trzaskowski, a także wspaniały list, jaki Pan Prezydent przesłał do uczestników konferencji 15 maja.

To trzymamy w takim razie kciuki za dalszy pomyślny rozwój sytuacji, tak jak za ogłoszony w trakcie konferencji prasowej w dniu 15 maja projekt reaktywacji, po dziesięciu latach niebytu, sekcji koszykówki męskiej! Co Pan sądzi o tej inicjatywie i jakie ma ona w Pana ocenie szanse na powodzenie dorównujące w przyszłości sukcesom SKK Polonia?

Jako osoba od 23 lat związana z polonijną koszykówką, ojciec jej wychowanka, który całą swoją zawodniczą karierę związał z naszym klubem, współtwórca projektu Polonia Warbud oraz pomysłodawca programu Polonia 2011, jestem zachwycony pomysłem Odrodzenia i życzę jego wykonawcom wytrwałości i wszelkiej pomyślności. Nie sposób przy tym nie wspomnieć, że reaktywacja koszykówki męskiej nie byłaby możliwa bez wspaniałej pracy społeczności klubowej i Prezesa Łukasza Tusińskiego przy reaktywacji i rozwoju klubu kobiecego SKK Polonia. To oni utorowali drogę i uwiarygodnili działania dzisiejszym twórcom i uczestnikom projektu KK Polonia. Trzymam za nich kciuki.

Wobec tak miłego i optymistycznego zakończenia nie będziemy już chyba wracać do tradycyjnego wątku naszych rozmów – „przyjaciół” z tamtej strony miasta, ale nie da się nie zadać pytania w kontekście reaktywacji naszej drużyny koszykarskiej o transfer wychowanka naszego klubu Łukasza Koszarka, do drużyny Zielonych Kana..rzy. W trakcie konferencji prasowej 15 maja wspominał Pan, bez wymieniania personaliów, że być może bardzo głośne koszykarskie nazwisko, związane z naszym Klubem, ogłosi zamiar powrotu do Warszawy i do korzeni. Czy chodziło Panu wtedy o Łukasza Koszarka i jeśli tak, to skąd ten „pasztet”?

Nie chodziło mi wtedy o żadną konkretną osobę, bo jest co najmniej kilku głośnych wychowanków Polonii, którzy po cichu już zapowiedzieli powrót na Konwiktorską w odpowiednim momencie. Jeśli chodzi o Pana Łukasza Koszarka, którego znam osobiście i bardzo sobie tę znajomość cenię, to faktycznie tym ruchem bardzo sobie ewentualny powrót na koniec kariery do Polonii skomplikował. Pamiętajmy jednak, że każdy ma prawo w swym życiu popełnić błąd, ważne, żeby umieć z takiego błędu wyciągać wnioski i ich nie powtarzać. Gdyby to ode mnie zależało, to bym oferty gry w Polonii Panu Łukaszowi nie złożył, natomiast gdyby on o to zabiegał, tłumacząc na przykład, że zdecydował się na grę po sąsiedzku właśnie po to, żeby być bliżej Konwiktorskiej i Polonii to na pewno bym ją poważnie rozważył (śmiech). Na szczęście to jednak na pewno nie ja będę o tym decydował, tylko dyrektor sportowy łącznie z zarządem KKS Polonia.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Jacek C. Kamiński

Zobacz więcej w tej kategori