Dzisiaj, dzięki Panu Grzegorzowi Nitot, ale też całemu łańcuchowi ludzi dobrej woli, jak Panowie Lucjan Siwczyk czy Roman Sabaj, można powiedzieć, że nie tylko przetrwaliśmy, ale że Polonia po raz kolejny odradza się jak Feniks z popiołów.
Jerzy Piekarzewski
Bądźmy konsekwentni, rozliczajmy wszystkich rzetelnie i sprawiedliwie za sukcesy, ale i porażki, natomiast róbmy to w sposób, który będzie kreował pozytywny wizerunek Polonii, szczególnie w stosunku do jej wychowanków oraz ludzi, którzy mają nasze klubowe barwy w sercu.
Jarosław Popiołek
Jarosław Popiołek: Jurku, w sobotę 15 maja braliśmy wspólnie udział w konferencji prasowej poświęconej jubileuszowi 110-lecia naszego kochanego Klubu, w której drugiej części zapowiedziana została reaktywacja jednej z najstarszych sekcji klubowych – koszykówki męskiej. Przyznam Ci się, że gdyby ktoś półtora roku temu, na początku 2020 roku, powiedział mi, że w 111 rok istnienia Polonii Warszawa będziemy wchodzić w nienajgorszych humorach i z całkiem niezłymi perspektywami na przyszłość, to bym chyba nie uwierzył. A jakie są Twoje odczucia?
Jerzy Piekarzewski: Jarku, trafiłeś w sedno. Wydawało się wtedy faktycznie, że nie czeka nas już nic dobrego. Piłkarze byli na samym dole tabeli zagrożeni spadkiem do czwartej ligi, o odrodzeniu sekcji koszykówki męskiej nikt nawet nie myślał, Miasto zawiesiło dalsze prace nad modernizacją i budową nowych obiektów. Jedynym pocieszeniem były występy koszykarek, ale ogólna sytuacja w klubie naprawdę nie wyglądała dobrze. I nagle, jak grom z jasnego nieba, pojawiła się wiadomość o nowym inwestorze w klubie piłkarskim i od tego momentu pojawiła się też nadzieja na powrót lepszych czasów. Dzisiaj, dzięki Panu Grzegorzowi Nitot, ale też całemu łańcuchowi ludzi dobrej woli, jak Panowie Lucjan Siwczyk czy Roman Sabaj, można powiedzieć, że nie tylko przetrwaliśmy, ale że Polonia po raz kolejny odradza się jak Feniks z popiołów.
Jarosław Popiołek: No właśnie, ja nawet podczas konferencji nazwałem wejście nowego właściciela do Polonii S.A. „drugim, małym cudem nad Wisłą”. To rzeczywiście niebywałe, że znalazł się pasjonat, który przybywając do Warszawy z dalekich stron, zakochał się w Polonii i postanowił nie tylko uratować ten najstarszy warszawski klub, ale też przywrócić mu dawną potęgę. A co – jako znawca futbolu i człowiek z ogromnym doświadczeniem w tej branży – powiesz na temat głosów krytycznych, które pojawiają się na temat słabszych od oczekiwań kibiców wyników drużyny piłkarskiej w tym sezonie?
Jerzy Piekarzewski: Jestem zdania, że jest zdecydowanie za wcześnie na krytykę aspektów sportowych. Spójrzmy najpierw na porządek finansowo-organizacyjny, jaki został przywrócony w klubie – pod tym względem Polonia może stanowić wzór do naśladowania. Oczywiście też wolałbym, żebyśmy już w tym roku awansowali i rozpoczęli marsz w górę, ale przecież pamiętajmy w jakich warunkach odbywało się kompletowanie składu na początku obecnego sezonu. Trzeba naprawdę być zadowolonym z tego, co się do tej pory udało, życzyć prezesowi Nitot dobrych decyzji personalnych i oczywiście oczekiwać, że w przyszłym sezonie piłkarze Polonii będą rozdawać karty w rozgrywkach i awansujemy w cuglach. Innego rozwiązania sobie nie wyobrażam.
Jarosław Popiołek: Ja osobiście na piłce nożnej się nie znam, więc nie będę zabierał głosu w sprawach szkoleniowych czy taktycznych, natomiast podoba mi się konsekwencja z jaką Pan Nitot wspiera Pana Wojciecha Szymanka i apeluje o szacunek do pracy całego sztabu trenerskiego. Myślę, że takie podejście powinno cechować nasz klub i wyróżniać nas na tle otoczenia. Bądźmy konsekwentni, rozliczajmy wszystkich rzetelnie i sprawiedliwie za sukcesy, ale i porażki, natomiast róbmy to w sposób, który będzie kreował pozytywny wizerunek Polonii, szczególnie w stosunku do jej wychowanków oraz ludzi, którzy mają nasze klubowe barwy w sercu. W tym względzie na szczególne wyróżnienie zasługuje postawa koszykarek, ale nie byłaby ona możliwa gdyby nie fantastyczna praca całej rzeszy wolontariuszy i aktywistów polonijnych, którzy w SKK Polonia stworzyli organizację, która jest ewenementem na skalę ogólnopolską. Nasz koszykarski klub żeński stawiany jest za wzór do naśladowania przez całe środowisko, a zasięgi mediów społecznościowych biją na głowę popularność czołowych klubów ekstraklasowych.
Jerzy Piekarzewski: Przyznam, że w dobie epidemii nie mogłem tak uważnie śledzić rozgrywek koszykarskich, nie używam też internetu. Natomiast jestem szczęśliwy i dumny z ich wyniku, a wielkie brawa należą się Prezesowi Łukaszowi Tusińskiemu, którego entuzjazm, ale także roztropność, porwały za sobą innych i doprowadziły do takiego epokowego sukcesu. Sekcja koszykówki kobiet od zawsze była bliska mojemu sercu i cieszę się, że wracają czasy dawnej chwały. A jeszcze bardziej zadowolony jestem z tego, o czym dowiedziałem się podczas konferencji, że dzięki przykładowi, jaki dały nasze Panie, do gry wracają koszykarze. Nareszcie. W trakcie konferencji siedzieliśmy obok siebie z Krzyśkiem Mateją i obaj byliśmy wzruszeni nie tylko reaktywacją klubu koszykarskiego, ale też informacją, że wracają nasi wychowankowie rozsiani po całej Polsce. No i słowami Pana Kamila Czarzastego o tym, że ‘Polonia bez koszykówki męskiej, to jak Warszawa bez Starówki’, trudno byłoby to trafniej ująć.
Jarosław Popiołek: Jestem tego samego zdania i będę trzymał mocno kciuki za powodzenie obu projektów koszykarskich. Myślę, że osoba trenera Andrzeja Kierlewicza, związanego przez piętnaście lat z Polonią, jest gwarantem, że odrodzenie koszykówki męskiej pójdzie w dobrym kierunku. Podobnie zresztą jak dalszy rozwój koszykówki kobiecej pod wodzą trenera Macieja Gordona. Trudno byłoby wyobrazić sobie lepszy tandem. Ale wracając na koniec do spraw bardziej przyziemnych, w ostatnim felietonie w „Polonia Ole!” zapowiadałeś, że wybierasz się do Lwowa, żeby odnowić dawne wspomnienia i uczcić setną rocznicę urodzin Twojego wielkiego przyjaciela Trenera Tysiąclecia Kazimierza Górskiego. Na jakim etapie są przygotowania do wyjazdu?
Jerzy Piekarzewski: Na razie niestety muszę pomyśleć o podreperowaniu zdrowia. Nie ukrywam, że w ostatnim okresie nie mogę pochwalić się najlepszym samopoczuciem i póki co, zamiast wypadu na Kresy, czeka mnie seria badań i prawdopodobnie zabiegów medycznych. A chciałbym jak najszybciej odzyskać dobrą formę, bo już szykuję się na naszą galę jubileuszową w listopadzie.
Jarosław Popiołek: No to jak najwięcej zdrowia kochany Prezesie i obyśmy w tej dobrej formie wrócili do naszej rozmowy za miesiąc.